Tomasz Nowakowski - Trudno było odszukać w pamięci, przy okazji jakiego wyjazdu Pozytywnie Zakręconych spotkaliśmy się pierwszy raz. Wybór był ogromny, bo Tomek z Zakręconymi biega, chodzi po górach, jeździ na windsurfing, nurkuje, szkoli się z udzielania pomocy (jest ratownikiem), uczestniczy w wyjazdach wspinaczkowych, wędkuje… Najprawdopodobniej było to kilka lat temu, przy okazji jazdy konnej w ośrodku Campoverde pod Łodzią. Okazało się tam, że Tomek, który wcześniej nie uczył się jeździć konno – radzi sobie doskonale, również tutaj ma talent. Na następnym konnym wyjeździe… od razu pojechał na kilkugodzinny rajd z zaawansowanymi. Chodził trochę sam na konie, ale odłożył to na kiedyś, bo za dużo czasu potrzebowałby, żeby sensownie rozwinąć umiejętności jeździeckie. Czas musi przecież znaleźć aktualnie na jazdę figurową na lodzie, pływanie, wspinaczkę i to co najważniejsze – na jogę, którą praktykuje od kilkunastu lat i której jest instruktorem.  Twierdzi, że dobrze mu idzie w każdym z tych działań, dzięki jodze. Rozmowa z nim to jak relaksujący weekend, Tomek emanuje bowiem niezwykłym spokojem, chęcią do działania, dobrą energią.

Ciebie zawsze tak nosiło, gnało do sportu?

Trochę tak, lubiłem się ruszać zawsze. Podstawówka to sztuki walk, szkoła średnia to taniec towarzyski, jakieś tam podwórkowe granie w piłkę w kolegami. Wiesz, kiedy wchodzę na lód, w czasie treningów łyżwiarskich, albo rozwijam matę do jogi, to cieszę się tym jak dziecko, mam ogromną frajdę z tego, zapominam o wszystkim innym, więc się nie zastanawiam, po prostu znajduję na to czas.

Jest jakaś aktywność, po którą nie sięgnąłeś?

Skoki ze spadochronem, swobodne spadanie… Ale już jest plan, zbiera się ekipa i jeszcze w tym roku spróbuję i tego (śmiech).

Nie boisz się?

Boję, ale trzeba wychodzić poza swoją strefę komfortu. Poza tym – rozmawiałem z Pawłem Sobczyńskim (Dział Administracji) i wiesz okazuje się, że nawet jeśli zemdlejesz, to ten spadochron i tak się sam uruchomi i otworzy, no uderzysz w ziemię, ale opadniesz, przetrwasz (śmiech). No zobaczymy, spróbujemy.

Do czegoś Cię nie ciągnie?

Był kiedyś taki event z Zakręconymi - samoobrona w środkach komunikacji miejskiej. Kiedyś lubiłem walkę, trenowałem sporty walki, była ta nuta agresji, ale wiesz teraz okazało się, że ta joga tak mnie wyciszyła… że walkę odpuszczam. Nawet jak na boks trafię to przełączam, no nie interesuje mnie, no po co oni się leją.

No to opowiadaj o jodze. Jaki był początek?

Taki zwyczajny, prozaiczny. Zacząłem pracę w Rossmannie, dostałem kartę Benefit, poszedłem do klubu, popatrzyłem, jakie mają zajęcia, trafiłem na zumbę, co było śmieszne, bo byłem starszym facetem, wśród młodych dziewczyn i kilku chłopaków, na siłownię, no i na jogę. Trafiłem na Gosię Paliszewską, ze szkoły Michała Szczepanika, bardzo dobre zajęcia. Zaiskrzyło, zacząłem regularnie chodzić, później, jak mój poziom się podniósł - już do samego Michała Szczepanika.

Ćwiczyłeś też w domu?

Nie, na to już nie było czasu, jak się pracuje, to trudniej znaleźć, chyba że wieczorem, jak potrzeba skompensować jakieś dolegliwości.

Czyli zajęcia z nauczycielem. Raz w tygodniu?

Nieee, nie, nie (śmiech). Początek to było dwa razy w tygodniu, później trzy, no a i był taki moment, że chodziłem przez miesiąc… codziennie. Życie tak ustawiałem, żeby zdążyć na zajęcia. Teraz chodzę co drugi dzień. No w domu przez chwilę, codziennie, żeby zakres ruchu nie mijał. Na ashtangę yogę, czyli taką bardzo dynamiczną chodzę do nauczyciela.

Czy Twoim zdaniem joga w domu przed ekranem – nie ma sensu?

Nie ma, na pewno nie na początku. Potrzebny jest nauczyciel, który obserwuje i mówi, koryguje. Chodzi o to, żeby wykonywać asany technicznie poprawnie i zagłębiać się do swojego wnętrza, poczuć swoje ciało – umysłem. Skupić się na nim całym, zaczynając na przykład od małego palca u nogi, czy mogę go docisnąć, czy mogę równomiernie rozłożyć ciężar ciała na krawędziach stóp, to jest cały czas takie szukanie w ciele. Ja to na zajęciach, które prowadzę, nazywam skanowaniem. Przechodzisz przez całe swoje ciało, to jest wbrew pozorom bardzo trudne, to są tak naprawdę lata ćwiczeń. Potrzebujesz do tego obecnego przy Tobie przewodnika.

Skąd wiesz, że osiągasz kolejny poziom?

Jest takie powiedzenie, że stajesz się mistrzem, kiedy Twój uczeń jest gotowy. Był taki moment, że moja świadomość wyprzedzała komendy Michała. Sekwencja asan jest stała. Np. w hatha jodze, którą się zajmuję wykonujesz pewne pozycje, które przygotowują Cię do wykonania zamierzonej. Ale kiedy jesteś już doświadczona, ciało mówi Ci, kiedy trzeba zmienić pozycję, bez uwagi nauczyciela i stąd wiesz, że poszłaś już dalej.

Joga to Twoja aktywność, czy także filozofia, duchowość?

Traktuję ją użytkowo, daje mi sprawność do moich innych zajawek, do jazdy na łyżwach na przykład. Łyżwiarstwo to mój wtorek, czwartek i niedziela: ćwiczę w sekcji, teraz zaczynamy wykonywać skoki!

To czekaj, a joga?

Poniedziałki, środy i sobota. No w czwartek to prowadzę także swoje zajęcia w Zgierzu w Jogostanie Czwarte Piętro w Zgierzu, to ashtanga joga.

Czyli tak naprawdę masz stelaż zajęć na cały tydzień.

Tak i lubię to, znajduję czas, nie mam go tylko na oglądanie telewizji, ale i tak jej nie używam.

Czy joga coś zmieniła w Twoim życiu?

Praktykuję ją od 13 lat i cały czas mnie fascynuje. Przyniosła mi zapał do działania, taki codzienny i do większych rzeczy: podnoszenia sobie poprzeczek, wyzwań, rozwoju. Bardzo motywuje mnie do działania. W wieku 39 lat poszedłem na studia i ukończyłem je, to było wyzwanie: praca, zjazdy, zaliczenia, nauka, dom. Chce mi się żyć, próbować nowych rzeczy, rozwijać jako człowiek. Mam więcej energii, spokoju, poczucia celu. Mogę próbować dowolnych rzeczy i ona wiele rzeczy naprawia. Joga pomaga w każdym sporcie, bo usprawnia ciało, ale niestety… każdy sport przeszkadza jodze. Robię bez problemu na przykład mostki, a po zajęciach z łyżwiarstwa na przykład nie mogę, muszę się porozciągać, wykonać inne asany, żeby móc zrobić to, co zazwyczaj przychodzi bez trudu.

Joga zmieniła moje ciało, na pewno. Tak naprawdę, żeby mieć dobrą kondycję, formę, wystarczy dźwiganie ciężaru swojego ciała. Wcześniej miałem krzywy kręgosłup i płaskostopie. Joga wszystko koryguje. Mieliśmy tu w Rossmannie kiedyś badania: pan mnie przeskanował, spojrzał na wyniki, wiek i zapytał: co pan ćwiczy?!

Zmieniła Ciebie?

Tak, jestem spokojniejszy. Jeśli jesteśmy w stanie wycofać się w głąb siebie, pooddychać głębiej, to to naturalnie uspokaja, na długo. Medytacja to trudna sprawa, nie polega – wbrew wyobrażeniom - na wyciszeniu. Bez przerwy pojawiają się nam myśli, obrazy, nawet jak reagujesz na dźwięk i pojawia się obraz słonecznej polany, to trzeba takich obrazów unikać. Koncentracja na pustce, na niczym. To trudne i bardzo odprężające. Mistrzowie łączą się z wszechświatem, stają się jego cząstką, rozpływają się. Ja jeszcze tego nie umiem. W jodze umysł nie jest tylko w głowie, świadomość rozprzestrzenia się na wszystkie komórki ciała. To stan pełnej uważności. Daleka droga dla mnie.


Rozmawiała Barbara Balcerska

Powrót